niedziela, 11 stycznia 2015

Eksperyment #2



­
 Ponieważ Eliza, jak każdy człowiek, ma jakąś rodzinę, pora przyjrzeć się innym osobom tego dramatu. Albo komedii. Jakby na to nie spojrzeć, w każdej rodzinie są dramaty i komedie, a rodzina Elizy nie jest od nich wolna. Oto spojrzenie na elizowy Eksperyment innym okiem!



Eksperyment #2
 
– Słyszałaś, moja droga – zaczął Seweryn, pochylając się nad talerzem zupy, w której pływały spore kawałki podsmażanej kiełbasy – o tym, że Eliza dostała jakaś pracę?

– Pracę? – odpowiedziała pytaniem jego żona, Rozalia. Zastanowiła się przez chwilę, jakby szukała w pamięci jakichkolwiek informacji na temat ewentualnego podjęcia pracy przez Elizę, a kiedy takich nie znalazła, odparła: – Nic mi o tym nie wiadomo. – Zmarszczyła brwi. – Skąd ci przyszedł do głowy taki pomysł?!

– Nie wiem – odparł Seweryn, siorbiąc. – Słyszałem, jak Jagoda rozmawiała z nią przez telefon i wydawało mi się, że mówiły na ten temat.

– To jeszcze o niczym nie świadczy! – oburzyła się Rozalia.

– Wiem – odparł mężczyzna tym samym tonem, a jego wielkie wąsy nastroszyły się bardziej niż zwykle, chociaż wydawało się to całkowicie niemożliwe.

W pomieszczeniu przez kilka chwil panowała cisza, w czasie której Rozalia krzątała się po kuchni, a Seweryn siorbał zupę, oddychając przy tym ciężko. Atmosfera była tak ciężka od domysłów i sprawy tajemniczej pracy Elizy, że powietrze można by kroić nożem. W końcu Seweryn nie wytrzymał:

– Może po prostu zapytajmy Jagodę? Na pewno coś o tym wie!

– Ty żeś chyba oszalał?! – wykrzyknęła jego żona, odwracając się ze ścierką w ręce i błyskiem w oku. – To niedorzeczne! Nie dość, ze podsłuchiwałeś rozmowę własnej córki, to jeszcze chcesz się do tego przyznać?

– Nie – odparł tamten pokornie. – Ale jak dla mnie to głupie! Jak ktoś taki jak Eliza może dostać porządną, normalną pracę?! Przecież ona sobie nawet faceta znaleźć nie umie  – wykrzyknął, a  kilka kropelek zupy skapnęło z jego wąsów na stół. – Zresztą, kto z taką mógłby wytrzymać…  Kto normalny robi remont w środku zimy! Tuż przed sylwestrem!

– Och, dałbyś już jej spokój! – zirytowała się.

Seweryn nie potrafił jednak nie podjąć kwestii, która nie tylko nie dawała mu spokoju, ale też intrygowała najbardziej. Kwestii, bez której nie wyobrażał sobie życia. Wytarł wąsy wierzchem dłoni.

– No, ale jak można w ogóle nie jeść mięsa? – zapytał dobitnie.

– Och, na litość boską! – Rozalia rzuciła ścierkę na blat ze złością i wyszła z kuchni, trzaskając drzwiami.

Miała serdecznie dość narzekania Seweryna i tego, że ten traktuje jej chrześnicę w taki sposób. Podchodził do niej jak do znienawidzonej „koleżanki” w pracy i był zadowolony, kiedy nie działo się jej dobrze. Kpił sobie z każdego z jej partnerów, a kiedy związek dziewczyny się rozpadał, Seweryn miał w zwyczaju wypytywać „jak tam jej ukochany?”. Rozalia, mimo najszczerszych chęci, nie potrafiła zrozumieć co w tym takiego zabawnego, chociaż jej mąż najwyraźniej znajdował w dręczeniu Elizy niesamowitą przyjemność. Nie raz robiła mu później awantury  z tego powodu, ale nic nie działało. Ani ciche dni, ani wyrzuty. Ni prośbą, ni groźbą, nie potrafiła zmusić męża do zmiany postawy. Wyśmiewał jej remont mieszkania, zmianę wystroju, wyśmiewał pomysł z założeniem małego ogródka na balkonie. Rozalia zaczęła podejrzewać, że jej mąż po prostu nie znosi, kiedy ktoś odstaje od stworzonego przez niego wzoru „normalnego człowieka”. Eliza była kompletnym przeciwieństwem osoby, którą Seweryn mógłby uznać za godną nie tylko uwagi, ale też jakiegokolwiek szacunku. Nie jadła mięsa, czytała mnóstwo książek, uwielbiała zajmować się majsterkowaniem i spełniała większość kryteriów rasowej chłopczycy. Kiedy zwolniono ją z pracy, Seweryn naśmiewał się z biedactwa przez miesiąc, a później – przy każdym spotkaniu – pytał czy znalazła już coś nowego. I nie było to pytanie troskliwe. Dlatego, gdyby się okazało, że dziewczyna jednak dostała jakąś pracę, Seweryn potraktowałby to jak wbicie mu noża w plecy. A jeszcze gdyby to była praca, którą Eliza polubi! TO byłaby tragedia. Oj tak. W duchu Rozalia cieszyła się, kiedy Seweryn i Eliza nie musieli przebywać w jednym pomieszczeniu zbyt długo.

Zamknąwszy się w sypialni, Rozalia wyciągnęła telefon i wybrała numer Elizy. Serce jej waliło, kiedy czekała, aż dziewczyna odbierze.

– Ciociu? – Usłyszała głos po drugiej stronie.
– No cześć, kochanie. Co u ciebie?
– A dziękuję, wszystko dobrze, ciociu.  Właśnie piekę placek, dostałam całkiem nowy przepis od koleżanki i chciałam wypróbować.
– O! Co to za przepis?
­– Na ciasto rumowe. Mówię ci, już przed pieczeniem pachniało rewelacyjnie. Ale teraz…!

Przez chwilę rozmawiały o pieczeniu i różnych przepisach, a serce Rozalii rosło z każdą chwilą. Kiedy była młodsza, również uwielbiała piec najróżniejsze słodkości. Uważała, że to kawałek radości, szczęścia lub miłości zamknięty w cieście. Im więcej uczucia w nie włożono, tym więcej można było przekazać innym.

– Cieszę się, że wszystko idzie sprawnie – wyznała Rozalia. ­ – Muszę spróbować tego twojego ciasta!
 –Wpadnij na kawę jutro, poplotkujemy, a przy okazji zjemy coś dobrego! – powiedziała Eliza, podekscytowana. – Wiesz jak lubię, kiedy oceniasz moje ciasta. Nikt nie może się z tobą równać!
– Ach tam. – Rozalia machnęła ręką, chociaż wiedziała, że akurat tego jej rozmówczyni nie będzie mogła zobaczyć.
– To jak, przyjdziesz?
­
Więc Rozalia zgodziła się, bo nie tylko nie potrafiła odmówić chrześnicy, ale też bardzo ciekawiło ją ciasto rumowe. Zresztą, nie tylko. Z całej rodziny jeszcze nikt, poza rodzicami Elizy, nie widział mieszkania dziewczyny po przemianie i Rozalia miała nadzieję, że będzie pierwsza. Och, Seweryn będzie zgrzytał zębami, ale przecież nic nie poradzi na to, że akurat będzie w pracy, prawda? A jej wizyta będzie o wiele przyjemniejsza bez niego.

Rozłączywszy się, Rozalia wpisała spotkanie z Elizą w kalendarz. Ciasto rumowe. Hm, to może być całkiem ciekawe rozwiązanie. A może dziewczyna da jej nawet przepis? Przez chwilę kobieta poczuła się tak, jakby znowu miała dwadzieścia lat i umawiała się na popołudniowe plotki z przyjaciółką, w czasie których będą malować sobie wzajemnie paznokcie i przymierzać ciuchy. Albo oglądać kolorowe pisma i podglądać, co noszą akurat ich idolki.

Oczywiście Rozalia nie miała już dwudziestu lat, a i popołudniowe ploteczki z Elizą będą wyglądały zupełnie inaczej. Mała Eliza podkradała jej szminkę do ust i w tajemnicy próbowała się nią malować, przez co wyglądała przekomicznie. Mała Eliza nosiła mamine podrabiane perły, o wiele za duże buty na obcasie i swój plastikowy diadem, udając, że jest księżniczką. Dorosła Eliza ubierała się w ciemne dżinsy, nosiła ciężkie glany i w ogóle się nie malowała. W najmniejszym stopniu nie przypominała księżniczki, spinając włosy w luźny kok lub kucyk, albo utykając ołówek za uchem. Według Rozalii, przypominała nieco przerośnięte Brzydkie Kaczątko. Może i Seweryn nie znosił jej chrześnicy z całego serca, ale ona, Rozalia, kibicowała tej dziewczynie całą sobą, niezależnie od tego co planowała. Chociaż Eliza nikomu nie zdradziła, na czym polega jej Eksperyment, ona – jej ciotka – miała ogromną nadzieję, że wszystko pójdzie po myśli tej dziewczyny i że dziecina da wszystkim porządnego pstryczka w nos. Wszystkim, a już najbardziej Sewerynowi.

Pocieszona tą myślą, nucąc jakąś starą piosenkę, ruszyła stawić czoła światu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz